Po raz kolejny zostaliśmy wybrani przez Polską Agencję Turystyczną na jedyną Palarnie Kawy, która miała zaszczyt reprezentować nasz Kraj! Ponownie dziękujemy Robertowi z MOŻE KAWY? Za jego ogromny wkład w promocję wypalanej przez nas kawy na największych na świecie targach turystycznych!
Przy okazji pragniemy podziękować Wam drodzy klienci. Dużo się wydarzyło na przestrzeni ostatniego roku. Bardzo wiele nowych osób dołączyło do grona naszych stałych klientów, za co serdecznie dziękujemy!
W niedzielę pogoda zrobiła się prawie wiosenna, więc postanowiliśmy nie zwlekać dłużej i podzielić się z Wami informacją o kawie, która będzie taką radością, jak każdy ciepły promień słońca, który od dawna wyczekiwaliśmy.
Wiele osób parzy i pije swoją ulubioną kawę, zabierając ją nawet w termosie w drodze do pracy lub na spacer na klify w Mechelinkach, by wraz z kubkiem tego drogocennego naparu podziwiać Zatokę. Może spróbujcie teraz czegoś nowego, cytrusowego i… bardzo smacznego!
Kawa, którą proponujemy będzie nadawać się do zaparzania metodą tradycyjną i do alternatyw!
Jest to kolejna kawa z Etiopii czyli kolebki i źródła tego drogocennego owocu.
Naszą kawę, nazywamy zwykle Sidamo, ale ta nazwa pochodzi naprawdę od słowa Sidama. Jest to określenie ludu, który zamieszkuje ten region i jest to główny obszar produkcji kawy w Etiopii. Następnie mamy dystrykt Nensebo, znajdujący się w części strefy Guji, nazwanej tak na cześć plemienia Oromo. I w końcu natrafiamy na małą wioskę Bulga (miejsce mające bardzo ciekawą i dawną historię, położone na wysokości 1900-2100 m n.p.m.), w której rolnik uprawia średnio obszar mniejszy niż 1 hektar i ma u siebie do 1500 drzew, a uprawa jest zgodna z naturą, czyli nazwiemy ją ekologiczną.
Wiśnie (tak nazywamy owoc kawy) kawowe są tam sortowane ręcznie i specjalnie przygotowywane by uniknąć pleśni, a następnie przewożone do stacji myjącej w pobliżu miasta Nensebo. Tu wszystko jest kolorowe: czerwień gleby, krystaliczny błękit nieba, każdy odcień zieleni w lasach, a także miodowy kolor wybranych zielonych ziaren, które „odpoczywają” w cieniu prowizorycznego namiotu.
W końcu wszystko trafia do Addis Abeby, czyli stolicy Etiopii u podnóża wygasłego wulkanu Entoto, skąd ziarna kawy udają się w dalszą drogę po świecie.
Także do Rumi trafiła kawa specialty, aby wraz z pierwszymi promieniami słońca z dalekiej Afryki, podzielić się z nami jednym z najwspanialszych i najbardziej unikalnych profili kawowych na świecie. Smacznego!
Nie pisaliśmy jeszcze o naszym nowym zakupie czyli Kawie bezkofeinowej, czyszczonej wodą górską.
Nie, to nie żart. Są osoby, które z jakiś powodów nie mogą lub nie chcą pić kawy, ze względu na zawartość w niej kofeiny (przy okazji przypominamy, że kofeina jest też w herbacie, kakao i innych, popularnych napojach, i trzeba na to zwracać uwagę).
Dla takich osób sprowadzamy kawę, która posiada wszelkie wartości i zalety kawy naturalnej, ale w sposób doskonały, organiczny (nie chemiczny) jest pozbawiona kofeiny. Jeśli ktoś nie chce/nie może używać kofeiny, zapraszamy do spróbowania naszego „decaf-u”! Z myślą o Was, abyście nie byli pozbawieni zupełnie tego cudownego naparu, wymyślono metodę Mountain Water Process.
Krótko mówiąc, naturalna, zielona kawa jest przepuszczana przez system źródlanej wody górskiej, a także przez filtr węglowy i w ten naturalny sposób, z ziaren wypłukuje się kofeinę (do 98%), a przy okazji nasyca ziarna minerałami. Następnie w trzech fazach kawa jest suszona i po tym procesie otrzymujemy kawę najwyższej jakości, ale „bez prądu”.
Sami, by nie przesadzać z ilością kofeiny (w procesie testowania naszej kawy, wypijemy dla Was ogromne hektolitry tego cudownego naparu), też się czasem poddajemy (tylko czasami…) i od czasu do czasu siorbiemy nasz „decaf”. Zapraszamy do spróbowania!!!
Niektórzy jeżdżą tam na trekking. Legendarna góra Kilimandżaro o wysokości 5895 m n.p.m. jest legendą dla marzycieli i zdobywców dachu Afryki. My opowiadamy sobie w Rumi o innej legendzie związanej z niższymi stokami tej góry. Dawno, dawno temu…
… Tanzańczycy przygotowywali sobie napar amwani, gotując na ogniu niedojrzałe wiśnie kawy z ziołami, całą miksturę dodatkowo „wędząc” przez parę dni. Podobno kawę przywieźli w XVI wieku z Etiopii, ale jak dokładnie się miało to odbyć, nie wiadomo…
Dzisiaj to już przeszłość. Otrzymujemy od nich bardzo ciekawą kawę, której zbiór zaczyna się na plantacjach w październiku i trwa do lutego. Od grudnia do kwietnia zaczynają ja eksportować. Posiadłość położona jest w dystrykcie Karatu na zboczach krateru Ngorongoro i otoczona rezerwatem leśnym Ngila. Uprawiana u podnóży Kilimandżaro, ma w sobie to coś…
W naszym Teamie każdy z nas ma o niej inne zdanie. Może trochę podobna do etiopskich kaw? Przyjemna kwasowość, aromat, ale…lekko szczypie w język – mówi drugi. Świetna w espresso, ale także parzymy ją sposobami alternatywnymi i…pijemy.
Właśnie zrobiłem sobie małe espresso, pełne mocnej kawy z Tanzanii, a Ty? Chcesz spróbować?
Zapraszamy jak zwykle on line albo jeszcze lepiej osobiście do naszej Palarni (może usłyszysz od nas coś więcej?). Nie zwlekaj, mamy dwa worki, a chętnych wielu…
Wakacje trwają w najlepsze, a my znowu przenosimy się na Kostarykę! Wiemy, wiemy, przecież tam już byliśmy… Ale jeśli coś jest dobre, należy do tego wracać. Dzięki niestrudzonym innowacjom, dużej liczbie odmian kawy, szerokiej wiedzy technicznej i dbałości o produkcję kawy, Kostaryka jest jednym z najbardziej zaawansowanych krajów, produkujących kawę w Ameryce Środkowej. Tym razem ściągnęliśmy w 60-kilogramowych workach inną kawę z tego samego kraju, regionu, ale z innej farmy. Mówimy o gospodarstwie Finca Tres Milagros, położonym na wysokości 1650 m n.p.m. w regionie Los Santos. Farma należy do rodziny Facusse od 50 lat! Producent eksperymentuje z różnymi odmianami arabik i dobrze Mu to wychodzi. Odmiana kawy jest sekretem lokalnym, została właśnie tam odkryta, a specjalne warunki klimatyczne i specjalny sposób obróbki, dały wspaniały efekt. Napar z tej kawy o interesującej nazwie Fatima, bardzo nas zaskoczył. Jest świetna, wakacyjna, relaksująca i i orzeźwiająca. Zapraszamy wszystkich klientów, sympatyków i przyjaciół do degustacji tej nowej, kostarykańskiej kawy. Odwiedzajcie nas stacjonarnie w Rumi lub poprzez sklep on-line. Kupujcie, pijcie, smakujcie i…odpoczywajcie! Jednocześnie przypominamy, że pod koniec sierpnia Zespół Caffe Olle jedzie na urlop i Palarnia kawy będzie zamknięta przez cały tydzień!
Dzieci pojechały już na wakacje, a my pracujemy dalej, ale pijemy kawę z Costa Rica.
Tak więc dla wszystkich, którzy tak jak my czekają jeszcze na urlop lub nie wybierają się w cieple kraje, proponujemy powiew egzotyki znad Morza Karaibskiego! Kostaryka (czyli ‘bogate wyrzeże’) to kraj zdumiewający i obfitujący w wiele skarbów, którym jest niewątpliwie także kawa. To kraj leniwców, dlatego na workach z kawą, która do nas dotarła, mamy wizerunek tego ciekawego zwierzątka. Tak więc od dziś kojarzy się nam z letnim lenistwem oraz kawą pachnącą śliwkami i czekoladą. Zapraszamy w podróż! My już o poranku wypiliśmy ten tajemniczy, kawowy napar…
My w palarni wszyscy wiemy, że kawa jest kobietą. Jest jak dama, którą zapraszamy by podziwiać jej styl, zapach i wspólnie odkrywać smak życia.
I oto otrzymaliśmy właśnie szczególną przesyłkę. Kawę od samych kobiet. Znaleźliśmy farmę w Rwandzie, na której pracują tylko kobiety i to na każdym odcinku produkcji. Jest to grupa, która należy do Międzynarodowego Konsorcjum Kawowego Kobiet. Mówimy o farmie Sake w dystrykcie Ngosi, na wysokości 450-2000 m n.p.m., gdzie panuje szczególny mikroklimat.
Plantacja zajmuje 30ha i posiada własny młyn do obróbki kawy. Rolnicy w Rwandzie mają małe posiadłości z kawą, wiec farma kobiet staje się też dla nich miejscem, gdzie są dostarczane owoce kawy od aż 2200 uprawiających kawowce.
Na farmie kawa jest przetwarzana, poddawana selekcji, dlatego otrzymujemy produkt niezwykły.
Pijemy ją od kilku dni i wciąż odkrywamy jej subtelności i…tajemnice.
Tak więc przychodźcie do nas, próbujcie, kupujcie lub zamawiajcie on-line kawę, przy okazji wspierając dobre inicjatywy dla ludzi w Rwandzie.
Przed nami majówka (pracujemy tylko do piątku wieczora 29 kwietnia, wracamy 9 maja, więc się spieszcie, przybywajcie do nas lub zamawiajcie on-line…). My już wiemy, co będziemy pić na trawie, na piasku nad jeziorem, nad morzem…i jaką kawę koniecznie zapakujemy do bagażu (nawet jadąc do Włoch!).
Nowa Kenia. Kawa z krainy gór i jezior z wulkanicznej gleby na wysokości 1700-1800 m n.p.m. od farmerów Rungeto. To są mistrzowie fachu, z najlepszej odmiany arabiki SL34 osiągnęli jeszcze więcej niż można. W zgodzie z naturą i z pomocą krystalicznie czystej wody, ciepłego równika oraz opadów otrzymujemy produkt, który od razu okrzyknęliśmy u nas jako kawę Prestige Selection (nasz nowy projekt – więcej na stronie sklepu). Pijemy oczywiście w dripie i aeropressie (wystarczy wziąć wodę w termosie na wyjazd, a reszta jest już bardzo łatwa), by wydobyć całą złożoność aromatów i nut smakowych. Ta kawa sprawdzi się także, jeśli parzysz metodami przelewowymi i jako zwykła zalewajka.
Ach, co to za zapach! Skojarzenie przyjemnych wiosennych owoców z marzeniami o słońcu i odpoczynku. A po pierwszym łyku chce się więcej i…więcej.
A więc przybywajcie, bo jest to kawa idealna do bagażu podręcznego!
Idealna na prezent dla…siebie i tych, których kochamy.
Zaraz, z Boliwii? No właśnie, bardzo się zdziwiliśmy, gdyż jest to kraj w Ameryce Południowej, który jednak nie kojarzy się nam z kawą. W porównaniu z innymi, produkuje jej dość mało, ale okazuje się, że warunki naturalne powodują, że ta kawa jest jakościowo świetna i bardzo niezwykła.
Boliwia nie ma dostępu do morza, ale za to ma…Andy, z jej łańcuchami wulkanicznymi, zwrotnikowym klimatem i odpowiednimi temperaturami. To wszystko sprawia, że kawowce są uprawiane na wysokości 1200-2000 m n.p.m., a ponadto stowarzyszenie ANPROCA dba o swoich rolników i ich rodziny. Chodzi o kawowe umiejętności i wiedzę oraz godziwe zarobki, a także o końcowy produkt, który właśnie w postaci dwóch najlepszych worków, dojechał do naszej palarni. Tak więc spieszcie się, bo my już dzisiaj piliśmy, a kawy jest mało. Czas-start…
Możemy tylko powiedzieć, że zaskoczyła nas tak, jak czarne kapelusze ubierane na święta przez boliwijskie kobiety i otuliła niczym boliwijskie ponczo z wełny alpaki podczas zimnego poranka.
Od kilku dni cichaczem zakradła się do nas kolejna nowość z Malawi! Co bardziej spragnieni powiewu świeżości mieli już szansę ją skosztować. Słodycz i delikatność z charakterem. Tak można by ją przedstawić. Gorąco polecamy ją zamówić i spróbować!